Egipt

Nadrzędna kategoria: 2007-2010 Kategoria: Rok 2010 Opublikowano: piątek, 22 styczeń 2010

Naszym podróżniczym marzeniem było zobaczyć piramidy i jak tylko pozwoliły na to fundusze postanowiliśmy polecieć do Egiptu- miała to być nasza podróż poślubna. Najdogodniejszym do tego terminem był ferie zimowe. Po wielu wieczorach spędzonych na przeglądaniu katalogów i ofert biur podróży zdecydowaliśmy się na Hurghadę i hotel Aladdin Beach Resort. Wybraliśmy także biuro Alfa Star które nas tam miało zabrać.
22 stycznia popołudniu mój brat Leszek odwozi nas na lotnisko do Balic. Odbieramy bilety i karty pokładowe, przechodzimy odprawę i kilkanaście minut po 21-ej startujemy. Do Hurghady docieramy po czterech godzinach lotu. Odprawa wizowa i dojazd do hotelu zajmuje kolejne trzy godziny. Gdy  zmęczeni podróżą docieramy do pokoju zaczyna świtać a w pobliskim meczecie muezin wzywa na modlitwy.
Po kilku godzinach snu idziemy do hotelowej restauracji na śniadanie. Hotel zajmuje spory obszar, budynek główny z recepcją, barem, restauracja z dyskoteką, pawilony i domki dla gości, basen. Więc po posiłku wyruszamy na zwiedzanie hotelu a także dwóch sąsiednich hoteli Ali Baba Palace i Jasmine Village które razem tworzyły wspólny kompleks. Na spotkaniu z rezydentką zapisaliśmy się na dwie fakultatywne wycieczki. Poznaliśmy też dwie sympatyczne dziewczyny z Iławy które także mieszkały w naszym hotelu. Po obiadku razem z nowo poznanymi towarzyszkami pojechaliśmy taksówką do centrum Hurghady Sakkali. Jazda egipską taksówką z prędkością 100 km/h bez włączonych świateł, bez sygnalizowania kierunkowskazami za to z ciągle używanym klaksonem to niezapomniane przeżycie.

W drugi dzień pobytu pojechaliśmy na wycieczkę do Doliny Królów i Luksoru. Pobudka wcześnie rano i godziny spędzone w autokarze. Na miejscu czekała nas nie miła niespodzianka - niestety w całej Dolnie Królów wprowadzono bezwzględny zakaz fotografowania i filmowania więc nie mamy ani jednego zdjęcia. Odbiliśmy sobie to w Świątyni Hatszepsut gdzie już takiego zakazu nie było.

Duże wrażenie zrobiły na nas Kolosy Memnona pozostałość świątyni grobowej faraona Amenhotepa III.

Po krótkim rejsie po Nilu ruszyliśmy do świątyni w Karnaku. Po trochę przereklamowanej Dolnie Królów wrażenie jakie robią ruiny świątyni są nie do opisania. Sala kolumnowa zapiera dech w piersiach.

Kolejny dzień spędziliśmy relaksując się przy drinku na brzegu basenu, wylegując się na leżaczku w promieniach południowego Słońca.

Po południu, gdy nie wracaliśmy nad basen bo zaczynał wiać chłodny wiatr od morza spacerowaliśmy po hotelu robiąc jak najwięcej fotek.

Jadąc na wycieczkę do Kairu musieliśmy wstać jeszcze wcześniej a właściwie nie kłaść się w ogóle. Po kilku godzinach w autokarze dojechaliśmy do Kairu. Jako pierwszy zwiedziliśmy meczet Amr Ibn al-As. Kolejny etapem było Muzeum Egipskie gdzie zgromadzono setki tysięcy eksponatów ze starożytnego Egiptu między innymi bardzo znaną maskę Tutanchamona. Niestety tu także obowiązywał zakaz fotografowania i filmowania.
Po zwiedzeniu muzeum pojechaliśmy zobaczyć jeden z cudów świata - wielkie piramidy w Gizie.

Z pustynnego wzgórza widać w pełnej krasie wszystkie trzy piramidy po lewej największa ale stoi najdalej i najniżej piramida Cheopsa, w środku z zachowanym fragmentem pokrycia tzw licówki piramida Chefrena i po prawej najmniejsza ale najbardziej idealna pod względem geometrycznym piramida Mykerinosa.

Na koniec czekał na nas Wielki Sfinks. Wycieczką zakończyliśmy obiadem i zakupami w perfumerii. My skorzystaliśmy z okazji i poszliśmy na zakupy oryginalnego egipskiego papirusu.

Po powrocie do hotelu czekała nas nie miła wiadomość - jedna z naszych koleżanek złamała rękę i jest w szpitalu.
Kolejne dni upłynęły nam na wygrzewaniu się na Słońcu na leżakach przy basenie lub na plaży i popijaniu zimnych drinków. Tymczasem Polskę skuły kilkunastostopniowe mrozy. Nam też było chłodno ale tylko wieczorami, po zachodzie Słońca gdy zaczynał wiać wiatr od morza :)

W dniu w którym byliśmy w Kairze obchodziłem urodziny. Obsługa hotelowa musiała o tym dowiedzieć z paszportu i gdy wróciliśmy do pokoju czekały na mnie życzenia urodzinowe wraz zaproszeniem do hotelowej restauracji. Z zaproszenia skorzystałem dwa dni później - niespodzianką był truskawkowy tort, a także odśpiewane przez obsługę happy birthday a także co było zaskoczeniem 100 lat :)

Niestety czas szybko biegnie i siedem dni w Egipcie przeleciało jak z bicza strzelił. Łapczywie łapaliśmy ostatnie promienie południowego Słońca - w Polsce czekał na nas śnieg i mróz.

To była piękna podróż i dołożymy wszelkich starań aby jeszcze tam wrócić.

Pin It
Odsłony: 1984